poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 1

(30.07.2012)
Rozdział 1

Poranek według Huncwotów

 
16 lat później (po wydarzeniu w prologu)


            Z zamyślenia wyrwały ją oklaski uczniów, co zapewne miało oznaczać, że Dumbledore zakończył swoją przemowę, a pierwszoklasiści zostali już przydzieleni do domów przez Tiarę. Z tego wszystkiego udało jej się jedynie wyłapać to, że w tym roku do Gryffindoru dołączyło dziesięcioro uczniów.
            Rozejrzała się po stole, chcąc odnaleźć ulubioną sałatkę. W międzyczasie nalała sobie soku dyniowego.
            - Pott… James, podasz mi tę sałatkę, która stoi po twojej prawej stronie? – spytała najmilej jak potrafiła, spoglądając na czarnowłosego rozczochrańca.
            Chłopak spojrzał na Lily z błyskiem w oku, jednak, kiedy jego przyjaciel zaczął krztusić się piciem, szybko poklepał go po plecach. Zdziwiona spojrzała na Remusa, któremu ręka z widelcem zamarła w połowie drogi do buzi. Między nimi zapadła cisza, przerywana kaszlem Syriusza.
            - O co wam chodzi? Ja się tylko spytałam o sałatkę? Czy tak samo jak temat Voldemorta, ten też jest zakazany? – Rudowłosa podniosła brwi do góry.
            Z zaskoczeniem spojrzała na swoją najlepszą przyjaciółkę – Alison, która jąkając się wpatrywała się w każdego po kolei. Panna Blake była czarownicą półkrwi o falujących blond włosach, z którymi uwielbiała eksperymentować. W wyniku, czego Lily bardzo często musiała pomagać jej rozplątywać supły. Ze zmianą koloru nie było problemu, ponieważ dziewczyna posiadała dodatkową zdolność magiczną, a mianowicie metamorfomagię. Głębokie, niebieskie oczy niemal codziennie rzucały Syriuszowi serię spojrzeń pełnych wyższości, rozbawienia i swego rodzaju wyzwania.
            - Lily, nie wymawiaj jego imienia… - syknęła Rosie, która była trzecią współlokatorką Evansówny oraz Blake. Dziewczyna wyróżniała się skośnymi, brązowymi oczami i czarnymi włosami, które w świetle lśniły i sprawiały wrażenie granatowych. Jednak panna Tsui nie przyjaźniła się z Lily ani też z Alison. Ich relacje były czysto koleżeńskie.
            - Strach przed imieniem wzmaga strach przed osobą, która je nosi. Tak powiedział mój ojciec. I oczywiście, Lily, podam ci tę sałatkę – powiedział okularnik, posyłając Evans zawadiacki uśmiech.
            - Dzięki – mruknęła, przejmując od niego naczynie, po czym uciekła wzrokiem na talerz.
            - Łapo, wisisz mi pięć galeonów – powiedział tryumfalnie Potter, wcinając befsztyk.
            - Za co? – spytała Al, spoglądając na obu z podejrzliwością.
            - Dziś w pociągu Syriusz nie uwierzył mu, że Lily powie do niego po imieniu – wyjaśnił szybko Remus, otrząsając się z szoku.
            - Sama bym nie uwierzyła. Czy ktoś wyjaśni, co się właściwie stało? – Melania, popatrzyła po wszystkich z wyczekiwaniem. Owa szatynka o piwnych oczach przyjaźniła się z Rosie jeszcze przed pójściem do Hogwartu i do teraz tak pozostało.
            - Uh, jesteśmy przyjaciółmi – odpowiedziała zażenowana Lily, nakładając sobie sałatki.
            - Na razie… - wyartykułował rozczochraniec.
            - Nie zaczynaj, Potter – mruknęła, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, na które on odpowiedział mrugnięciem.
            Westchnęła ze zrezygnowaniem, po czym zajęła się jedzeniem.
            Tak, Lily Evans przyjaźniła się z Jamesem Potterem i mówiła mu po imieniu, co czasami było wybitnie trudne. Niekiedy próba odzwyczajenia się od niektórych rzeczy sprawiała większe problemy niż mogłoby się spodziewać. Jak to się stało?, zapewne pytacie. Nie jest to długa historia. Otóż zdarzyło to się w te wakacje, mniej więcej pod koniec sierpnia…

            - Potter, co ty tu robisz? – spytała zielonooka, wychodząc z domu i ruszając chodnikiem.
            Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z nim, zwłaszcza po tym, co stało się pod koniec piątej klasy po SUMach. Od tamtego momentu minęło już trochę czasu, a ona nieświadomie zaczęła zadawać sobie pytanie: Na kogo tak naprawdę była zła?
            Dzięki Potterowi i jego przyjacielowi odkryła, jaki tak naprawdę był Severus Snape. Ta bolesna prawda dotychczas nie dawała jej spokoju. A w głowie Lily wciąż rozbrzmiewały jego słowa. Jednak to nie zmieniało faktu, że jej dawny przyjaciel był przez cały czas poniżany i wyśmiewany przez Blacka i Pottera. Zacisnęła pięści.
            - Ja też cieszę się, że cię widzę, Evans – rzekł, ruszając za nią. Obejrzała się, a kiedy dostrzegła typowy dla niego uśmieszek, gwałtownie się zatrzymała.
            - Jak ty mnie w ogóle znalazłeś? – Zmierzyła go uważnym wzrokiem, krzyżując ręce na piersiach.
            - Tajemnica Huncwota – wyszczerzył się, a widząc sfrustrowanie na twarzy dziewczyny, szybko dodał, aby rozładować napięcie – Tylko mnie nie bij!
            - W takim razie streszczaj się z tym, co masz mi do powiedzenia, bo mam jeszcze coś do zrobienia – powiedziała, chociaż dobrze wiedziała, że w domu czekała na nią tylko książka, którą prawdę mówiąc czytała z braku laku.
            - Chcę pójść na ugodę – oświadczył, przestępując z jednej nogi na drugą.
            - Co? – spytała zdezorientowana.
            Przyjrzała się jego twarzy, na której dostrzegła cień podenerwowania. Niespokojnie potargał sobie włosy, po czym westchnął. Wyglądało to, co najmniej dziwnie, ponieważ Potter zawsze był pewnym siebie kretynem, szczególnie w towarzystwie dziewczyn. A teraz wydawać by się mogło, że nie wie, jak poprawnie skleić zdanie.
            - Doszedłem do wniosku, że moglibyśmy zacząć od nowa – zaczął powoli, patrząc z uwagą w zielone oczy – Moglibyśmy się zaprzyjaźnić…
            - Ty tak na serio? – spytała, ściągając brwi. Pokiwał głową.
            Rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu jakiejś podpowiedzi. Jednak tak owej nie otrzymała. Sama musiała zmierzyć się z być może najtrudniejszą decyzją. Istnieje także duże prawdopodobieństwo, że po dzisiejszym dniu mur, którym skutecznie starała się odgradzać od Pottera zwyczajnie legnie w gruzach. A już nie wspominając o implikacjach, jakie nastąpią, kiedy przystanie na jego propozycję. Zacisnęła wargi, uparcie wpatrując się w szary chodnik jakby stał się nagle godny zainteresowania.
          Masa wątpliwości krążyła po jej głowie, przez co nie mogła złapać potrzebnych jej w tej chwili myśli. Potter i jego kumple byli nieprzewidywalni, zdolni właściwie do wszystkiego. Nie dziwne byłoby nawet, gdyby się okazało, że któryś z nich hoduje w domu Rogogona Węgierskiego. Więc co jeśli znowu sobie w coś pogrywają?, pomyślała nerwowo.
          - Bez żadnego haczyka - odezwał się niby od niechcenia. Wyrwana z kontemplacji, podniosła powoli głowę i westchnęła. – Proszę, Lily. Obiecuję, że skończę z ,,Evans, umówisz się ze mną?”…
          - … skończysz też z publicznymi oświadczynami i wyznaniami miłości? – wpadła mu w słowo, z powątpieniem mierząc go wzrokiem.
          - Ale niepublicznie będę mógł? – spytaj, szczerząc zęby.
          Zmroziła go wzrokiem.
          - Żartowałem! – krzyknął, podnosząc ręce w obronnym geście. – Obiecuję, że z tym skończę. Tylko daj mi szansę – dodał ciszej.
          Zaczęła rozważać za i przeciw, wciąż mając w pamięci zdarzenie z piątej klasy. Wróciła myślami do wszystkich numerów, które wywinął jej Potter. Zachowywał się jak idiota, wyznając miłość Lily, aby następnego dnia obściskiwać się z pierwszą lepszą dziewczyną. Przez myśl przeszło jej nawet, że on jest wart tych wszystkich… Potrząsnęła energicznie głową.
          I skąd w nim taka zmiana? Czyżby zmądrzał? Powstrzymała się od prychnięcia. Potter i mądrość? To są z całą pewnością antonimy. Jednak coś kazało jej dać mu szansę. Nie wiedziała, co to było, ale już postanowiła… Co nią kierowało?
          - Dobra, ale radzę ci, żebyś nie zaprzepaścił tej szansy, bo drugiej możesz już nie dostać – powiedziała zbolałym tonem, zmuszając się do bladego uśmiechu.
          Ściągnął brwi, najwyraźniej intensywnie nad czymś myśląc.
          - Nie znasz mnie, Lily – oświadczył nieco ostrzejszym tonem, co nawet jego zaskoczyło. Nie dał po sobie tego poznać. – Ale mam nadzieje, że to się zmieni. Wcale nie jestem takim kretynem, za jakiego mnie uważasz – zrobił pauzę jakby chciał rozważyć swoje słowa, po czym dodał już nieco weselszym tonem. – Więc, nazywam się James Potter, a ty to pewnie ta poukładana pani prefekt, Lily Evans, prawda?

          - Lily!
          Zamrugała parokrotnie powiekami, po czym przeniosła swoje spojrzenie na Alison, która z wyraźną irytacją wpatrywała się w nią.
          - Co? – spytała nieprzytomnie.
          - Zaczynasz mnie przerażać. – Pokręciła głową, wstając. – Remus na ciebie czeka. Musicie zająć się pierwszoroczniakami.
          - Tak, tak. Już idę – powiedziała szybko, zostawiając właściwie nietkniętą sałatkę.
          Dziewczynie przeszła ochota na jedzenie, więc powoli powlekła się w stronę Remusa, który donośnym głosem przywoływał do siebie jednocześnie przestraszonych, jak i zaintrygowanych jedenastolatków. Lily kazała ustawić im się parami, po czym wyszli z Wielkiej Sali. Z trudem przeciskając się przez tłum uczniów, którzy w tym samym momencie wylali się na korytarz, ruszyli w stronę Wieży Gryffindoru. Pierwszoroczniacy, co chwile pytali o coś, bądź zachwycali się gadającymi obrazami.
          - A gdzie reszta zgrai? – zagaiła rudowłosa, co jakiś czas zerkając za siebie.
          - Pewno już w dormitorium – odpowiedział wymijająco Lupin.
          Zmierzyła go rozbawionym spojrzeniem.
          - Wiesz, że ci nie wierzę? Widziałam, jak wychodzili z Wielkiej Sali. Kierowali się w zupełnie innym kierunku – odparła.
          - Wiem. Ale co ja poradzę, Lily? – westchnął, kręcąc głową.

          Po pustym korytarzu rozniósł się cichy chichot trójki przyjaciół, którzy skryci pod Peleryną Niewidką, skradali się. Po chwili śmiech został przerwany przez jęk bólu, kiedy jeden drugiemu nadepnął na stopę.
          Nie trudno się domyślić, że to właśnie byli sławni Huncwoci: Syriusz, James i Peter. Brakowało jedynie Remusa, który przez obowiązki prefekta nie mógł im towarzyszyć.
          - Rogasiu, widzę, że zastosowałeś się do wskazówek Remusa – odezwał się znacząco Black. – No wiesz, zaprzyjaźniłeś się z Evans – dodał, widząc niezrozumienie na twarzy swojego przyjaciela.
          - Może tym sposobem ją zdobędę. – Wzruszył obojętnie ramionami, jednak nawet w ciemność dało się dostrzec jego szeroki uśmiech.
          - I że ci tak się chce za nią latać – mruknął Peter. – Nie znudziło ci się to? – spytał.
          - To wcale nie jest takie nudne, prawda Rogaczu? – zaczął Syriusz, chichocząc pod nosem – Każdy dzień to jak szkoła przetrwania. Zastanawiasz się, co zrobić i gdzie tym razem dostaniesz… - Rzucił rozbawione spojrzenie Potterowi, kiedy ten dał mu kuksańca.
          - No to, co, zaczynamy? – spytał James, uśmiechając się przebiegle.
         
            Choć był dopiero początek września, nikt nie mógł nawet pomarzyć o spokojnym wygrzewaniu się na słońcu podczas przerwy pomiędzy lekcjami. Już o świcie niebo zostało pokryte ciemnymi i ciężkimi chmurami, tym samym nie dając nawet najmniejszych szans promieniom słonecznym. Silny wiatr porywał liście i wznosił je ku nieboskłonowi.
          Lada chwila miało nastąpić urwanie chmury, jednak nikt się tym nie przejmował, a już w szczególności Gryfoni, którzy zdążyli zgromadzić się w Pokoju Wspólnym. Tumult panujący w pomieszczeniu był nie do zniesienia i nawet Prefekt Naczelny nie był w stanie nic zrobić. Uczniowie tłoczyli się i przepychali, chcąc się dowiedzieć, co się dzieje. Jedynie Huncwoci stali z boku, przypatrując się temu całemu zamieszaniu jednocześnie z rozbawieniem i obawą. Blondwłosy chłopak o imieniu Remus odwrócił się w ich stronę, mierząc każdego spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
          - Co wyście zrobili? – spytał z głębokim westchnięciem. – O ile się nie mylę, zamierzaliście zemścić się na Ślizgonach za to, co zrobili w tamtym roku…
          - No i się zemściliśmy – wtrącił Syriusz. Uśmiechnął się szeroko, wyobrażając sobie ich miny. Po chwili jednak odgarnął grzywkę z czoła i nonszalancko oparł się o ścianę.
          - Tyle, że… - zaczął powoli James – Jak wracaliśmy to trochę tej dziwnej mazi wylało się na progu wejścia. Oczywiście to było niechcący i szybko to wytarliśmy, ale widocznie nie dokładnie – dokończył, czochrając sobie włosy.
          - Jacy kretyni! Z kim ja się zadaje?! – warknął Lupin, łapiąc się za głowę.
          - No, no. Kto by podejrzewał, że Luniaczek zna takie obraźliwe słowa – zacmokał Syriusz, kręcąc głową.  
          Potter jednak już go nie słuchał, ponieważ ponad ramieniem Remusa, na szczycie schodów do dormitorium dziewcząt dostrzegł rudowłosą Lily Evans. Uśmiechnął się szeroko, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się grymas. Już sobie zaczął wyobrażać, co o tym ona pomyśli. Westchnął, wiedząc, że czeka ich kolejny wykład na temat łamania regulaminu szkoły. Trącił Syriusza łokciem, po czym wskazał mu głową na panią Prefekt.
          - Co tu się dzieje?! – krzyknęła, patrząc się na każdego z uwagą.
          Niektóre głosy przycichły, a głowy uczniów zwróciły się w jej stronę. Nieznacznie przełknęła ślinę, odszukując wzrokiem drugiego Prefekta. A kiedy go dostrzegła, odetchnęła z ulgą i ruszyła w jego stronę.
          - Remusie, o co chodzi? – spytała, ściągając brwi.
        - Jesteśmy tu uwięzieni – westchnął nieznacznie, rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie.
          Od razu zrozumiała. W jej oczach pojawiły się złowrogie iskierki, na których widok Syriusz uśmiechnął się jeszcze szerzej.
          - Wy! – Wskazała na trójkę Huncwotów, którzy stali za Lupinem. Uśmiechnęli się niewinnie, jednak nie trudno było dostrzec ich drgające wargi – Co wam strzeliło do głowy?!
          - Liluś, nie… - zaczął Potter, jednak ktoś brutalnie postanowił mu przerwać.
          - Ej! Spójrzcie, tam coś jest! – krzyknęła wystraszona czwartoklasistka, wskazując na coś za oknem.
          Wszyscy jak na zawołanie podbiegli do dziewczyny. W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie przyspieszonymi oddechami uczniów. Każdy z przerażeniem wpatrywał się w to, co wskazała im Gryfonka.


  ՑՖՔ


No i jak Wam się podoba rozdział pierwszy?

Sprawdzałam ten rozdział kilkanaście razy, poprawiałam błędy, ale podejrzewam, że i tak coś może się znaleźć. Tak więc, z góry przepraszam. Hmm, tak się zastanawiam, czy ktoś nie byłby chętny i nie chciałby robić za betę...? :)

Poza tym, zakładka Dyrektorka została już uzupełniona, ale wątpię, żeby kogoś to interesowało. Ale chociaż informuję tak dla zasady ;).

Jestem też świadoma tego, że nie przeczytałam i nie skomentowałam postów na dwóch blogach, dlatego autorki tych blogów przepraszam i obiecuję, że jutro... uh, raczej dziś bo już jest po północy, nadrobię zaległości ;D

W razie, gdyby ktoś miał jakieś pytania, czy coś w tym stylu można także pisać na GG: 44072955.

Pozdrawiam i do napisania! 


14 komentarzy:

  1. Co do bety... Podjęłabym się chętnie, ale niestety od września prawdopodobnie prawie nie będę miała dostępu do internetu w laptopie/komputerze :/
    Ale jeśli chodzi o rozdział... Podobał mi się, bardzo. W sumie już miałam iść spać, ale jak tylko zobaczyłam tw. komentarz o nn, to postanowiłam się wstrzymać i przeczytać ;D Nie żałuję *-*
    Podobają mi się twoje dialogi. Są boskie, naprawdę. Aż miło się czyta:)
    Poza tym... Był mój Remus <3
    Jeśli komentarz był chaotyczny bądź dziwnie niezrozumiały, co by mnie wcale nie zdziwiło, to przepraszam, zasłaniając się późną porą ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, rozumiem. Od września to i ja pewno nie będę miała czasu ;/
      O, to cieszę się, że dialogi Ci się podobają, ponieważ niedawno zastanawiałam się, czy one nie są za sztuczne, czy coś w tym stylu.. ;D.
      Nie martw się nie był dziwny, poza tym o tej porze ja też już nie myślę ;p

      Hah, dobranoc ;D

      Usuń
  2. Ja się mogę zgłosić na betę. Pisz na GG (34395904). Rozdział fajny, choć nieco chaotyczny. Nie wiem czy to moja wina, że nie ogarnęłam co i jak z tą mazią, ale na swoją obronę powiem, że siedzę i planuję rozdział, więc jestem trochę zamyślona. ; D Teskt Rogasia o niepublicznych oświadczynach zrzucił mnie z nóg. ^^
    Btw. zajrzałam do strony "dyrektorka". Niezła!
    PS. Usuń antyspam. ;)
    [serce-pelne-nienawisci]
    Pozdrawiam,
    Apocalypsis

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, ci Huncwoci, uwielbiam ich, zwłaszcza ‘ambitnego‘ Pottera i wygadanego Blacka^^
    Oczywiście, jestem ciekawa kogoż to ujrzała dziewczyna z czwartego roku.
    Mam nadzieję, że przyjaźń między moją kochaną Lilką, a Rogaczem powoli będzie kwitnac, chociaż i tak, przyznam, że najbardziej lubię momenty, gdy Ruda orientuje się, że jest zakochana w Jamesie, ale na to będę musiała z pewnością poczekać ;)
    Przy okazji nie przejmuj się, w sprawie zaległości - są wakacje i aż żal non stop przed monitorem siedzieć, poczekam :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    [siostra-harryego-pottera.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku... Jak się cieszę, że znalazłam Twojego bloga, naprawdę! Już dawno czytanie rozdziału nie sprawiło mi tyle przyjemności. Świetnie napisane, gratuluję.
    Co prawda to dopiero początek, ale bardzo podobają mi się kreacje bohaterów. Lily ma charakter, zdecydowanie nie jest mdła i naprawdę da się ją lubić. Jestem strasznie ciekawa Alison, zapowiada się naprawdę genialnie, nie mogę się doczekać jakiejś akcji z nią. James jest świetny, dokładnie taki, jakiego go sobie sama wyobrażam. Remusa i Syriusza jeszcze trochę mało, ale co do nich również mam jak najlepsze przeczucia. :)
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się wkrótce, bo jestem bardzo ciekawa kogo/co oni tam widzą.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny.
    hogwarts-friendship.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy czytałam opis bohaterów oplułam sobie monitor, to się nazywa poczucie humoru! Ale co do rozdziału to świetnie, że zmieniłaś stary układ, bo jakbym przeczytała kolejne wrzaski "Evans umówisz się ze mną!" to... zresztą co tam. Dodaję cię do linków u siebie i liczę na kolejny genialny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakładkę dyrektora przejrzałam jeszcze przed rozdziałem i jest naprawdę fajna, ale i tan nie przebija twoich opisów bohaterów. Krótkie, zwięzłe i na temat no a przede wszystkim śmieszne i zabawne. Rozdział też jest fajny, ciekawe jak dalej potoczy się ta przyjaźń Lilki i Jamesa, zobaczymy, zobaczymy. Mówiłam ci już, że masz świetny szablon? Jeśli nie to teraz mówię. Jest świetny! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No podobało mi się ;P. Możesz mnie też informować o nowościach?
    Uwielbiam Huncwotów i Lilkę i w sumie z opowiadań o postaciach kanonicznych najbardziej lubię właśnie o tych postaciach. A tobie naprawdę świetnie wyszło opisywanie ich.
    W sumie fajnie, że już przeszłaś do pierwszego dnia w szkole ;P. Ja to dopiero po iluś rozdziałach wreszcie docieram do Hogwartu, bo nie umiem się powstrzymać przed opisywaniem wszystkiego.
    Opisy były fajne, zresztą wgl bohaterów też fajnie wykreowałaś.
    Ciekawa jestem, co tam było pod konic opowiadania za oknem, jak mogłaś urwać w takim momencie?
    Na N-M od kilku dni jest nowa notka, zapraszam ^^.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo! Wybacz!!! Na śmierć zapomniałam, że nie dodałam u Ciebie komentarza. Chyba zaczynam się gubić. Dobra, przechodzę do sedna.
    Jak już doskonale wiesz, rozdział bardzo mi się podoba. Jedynie (ponownie, jak już wiesz) dziwi mnie przyjaźń Jamesa z Lilką. No i ten kawał... i to "coś" za oknami... Ale im się oberwie!
    Pisz |dodawaj| szybko newsa!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. "Wyglądało to, co najmniej dziwnie, ponieważ Potter zawsze był pewnym siebie kretynem, szczególnie w towarzystwie dziewczyn." - bez przecinka przed "co"
    " Rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu jakiejś podpowiedzi. Jednak tak owej nie otrzymała. " - takowej
    " - No to, co, zaczynamy? – spytał James, uśmiechając się przebiegle." - bez przecinka przed "co"

    Kurcze coś czuję, że uzależnię się od tego opowiadania ^^ No będzie dużo humoru ^^ I stosunki między Jamesem i Lily. ;D
    Mam jedną uwagę do Lupina. On miał jasnobrązowe włosy , nie blond z tego co mi wiadomo ^^
    Ciekawe co latało za oknem. Pewnie coś, co wysłali Ślizgoni, żeby się zemścić ;d W ogóle co Syriusz i James wylali i dlaczego nie mogą teraz wyjść? Nie wiem czy mi ten fragment umknął, czy nie napisałaś ;d Jedno jest jednak pewne - Ślizgoni łatwo z Gryfonami mieć nie będą ^^
    A rozdział mi się podobał. Ciągle się uśmiechałam ^^
    I przepraszam, że tak późno czytam, ale mam ostatnio urwanie głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam to jakiś czas temu, ale nie potrafiłam (i do tej pory nie potrafię) sklecić jakiegoś porządnego komentarza.
    Podoba mi się. Kocham Syriusza (czy starego książkowego, czy huncwota, czy granego przez Oldmana) więc liczę, że choć jest drugoplanowym bohaterem, będzie go dużo.
    Stosunki między wszystkimi huncwotami uwielbiam. Te między Lilką i Jamesem również, ale było to rozwijane we wszystkie możliwe sposoby, toteż ciekawi mnie, co ty wymyślisz, żeby nie powielać kropka w kropkę szablonowych historii. Nie znoszę Snape'a, więc cieszę się, że całą "przyjaźń" między nim a Lily pominęłaś, a jeśli nie to jakoś to przełknę.
    Co jeszcze? Masz świetne poczucie humoru, a ja to lubię. To, że nie jest złośliwe, cyniczne i sarkastyczne jest miłą odmianą od mojego. ;]
    Zakładka dyrektorka jest genialna!!! ;D
    Kupiłaś mnie tym rozdziałem całkowicie. Będę tu częstym gościem.

    OdpowiedzUsuń
  11. UWAGA! TU LUIE, AUTORKA BLOGA. Uprzejmie prosze o przeczytanie owej informacji.
    Owy blog (depths-of-truth) został przeniesiony na nowy adres PRZEKLETA-PRAWDA.BLOGSPOT.COM ponieważ ja mądra zapomniałam nie tyle, co hasła, ale e-mailu, w którym było dużo cyferek, ehh... w każdym bądź razie, na tym adresie nie będą już się pojawiały posty.

    Dziękuję za uwagę ;).

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dla mnie, super notka. Kolejny blog o Lily, ale im więcej tym lepiej. No i coś czuję po prologu, że ten będzie inny. Bardzo mi się podobało i mam do ciebie prośbę, żebyś mnie informowała, ok?
    http://lilyevans-jamespotter-huncwoci.blog.onet.pl/
    Przy okazji, pojawiła się tam notka, prosiłaś, żebym cię informowała

    OdpowiedzUsuń
  13. Podobalo mi sie nawet bardzo :)
    I chce dalej! :p

    u mnie nowa notka:
    odzyskac-dawne-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń